„Koncentrujemy się na zrównoważonym rozwoju nie dlatego, że jesteśmy ekologami, ale dlatego, że jesteśmy kapitalistami”
– napisał Larry Fink. Szef Black Rock czyli najpotężniejszej firmy zarządzającej funduszami na świecie (ponad 10 bilionów dolarów w portfelu) skierował doroczny list do prezesów spółek – w tym do tych, w których Black Rock jest akcjonariuszem. Dodał w nim również: „Wierzę, że dekarbonizacja światowej gospodarki stworzy największą okazję inwestycyjną naszych czasów”.
Już dwa lata temu Fink zwrócił uwagę, że ryzyko klimatyczne zalicza się do ryzyk inwestycyjnych. I wywołał tym na Wall Street efekt porównywalny do tego jaki w Europie najpewniej wywoła trwające już wdrażanie ram koncepcji zrównoważonych finansów (ang. sustainable finance) i projektowana dyrektywa Corporate Sustainability Reporting Directive, CSRD (zastąpi obecną dyrektywę NFRD).
W tegorocznym liście do prezesów Fink wprost wskazał, że w jego opinii przystosowanie się do zmian w zakresie zrównoważonego rozwoju świadczy o dbałości o długoterminowe zyski spółki: „Każda firma i każdy sektor ulegną zmianom, przechodząc do świata zerowych emisji netto”.
Słowa Finka odbiły się szerokim echem za oceanem. Ale podobnie jest przecież na rynkach europejskich, gdzie kolejne opracowywanie i ogłaszane zmiany w prawie unijnym coraz intensywniej mobilizują spółki do tworzenia i wdrażania długoterminowych strategii opartych na idei zrównoważonego rozwoju, i odchodzenia od „kapitalizm akcjonariuszy” na rzecz „kapitalizmu interesariuszy (w tym akcjonariuszy)”.
Równocześnie widać silną kontrreakcję. Na przykład w ub.r. do prawodawstwa stanu Teksas wprowadzono ustawę, która zabrania agencjom stanowym inwestowania w fundusze, które ich zdaniem mogą bojkotować przemysł energetyczny. Senatorowie z Teksasu obawiali się, że skokowe zmiany w postawie inwestorów mogą odbić się na pracownikach i spółkach z branży. Podobne działania na pewno będą podejmowane w Europie, Widzimy to w Polsce, choćby w kontekście spóźnionej co najmniej o kilka kwartałów próby dyskusji i wpływu na pakiet projektowych regulacji unijnych „Fit for 55”, mających przyśpieszyć przejście na gospodarkę niskoemisyjną.
Co ciekawe sam Fink przestrzega, że wycofywanie środków nawet z całych sektorów gospodarki nie zapewni ograniczenia emisji gazów cieplarnianych w globalnej skali. I konkluduje, że rola biznesu powinna koncentrować się na wspieraniu innowacji i nowych technologii – z czym nie sposób się nie zgodzić, np. patrząc ciągle na nierozwiązany jak dotąd strukturalny problem z energią pochodząca z z OZE (czyli brak przełomu w zakresie efektywnych i jednocześnie niedrogich magazynów energii).
Niezależnie od spojrzenia na te zagadnienia, wyraziste stanowisko BlackRocka potwierdza, że od transformacji gospodarki na zrównoważoną nie ma już odwrotu. Pytanie tylko, jak wysokim kosztem się ona odbędzie.
A przede wszystkim: kto za to wszystko zapłaci.
Źródła:
https://www.blackrock.com/dk/individuel/2022-larry-fink-ceo-letter
https://capitol.texas.gov/tlodocs/87R/billtext/pdf/SB00013I.pdf